Im dłużej w tym siedzę, tym bardziej dochodzę do wniosku, że wszystko sprowadza się do podążania według zasad. Nieważne, czy trenujesz trójbój, boks czy pici polo. Powiem więcej – nieważne, czy jesteś sportowcem, biznesmenem, czy pisarzem – jeśli chcesz osiągnąć coś wartościowego to ustal sobie konkretne zasady, którymi będziesz się kierować i się ich trzymaj.
Proste, nie?
Mogę to nawet jeszcze bardziej uprościć – nie rób niczego co nie prowadzi Cię do celu.
No i masz najprostszy na świecie przepis na sukces. Jak się nad nim zastanowisz, to wcale nie jest taki głupi.
Większość ludzi nie ustala sobie konkretnych zasad. Poruszają się z dnia na dzień idąc w z grubsza wyznaczonym kierunku lub tam gdzie im aktualnie wygodniej. Robią mniej więcej to co wydaje im się za słuszne. Jednak często w dłuższej perspektywie okazuje się, że albo zboczyli ze ścieżki albo, co gorsza, wykręcili naprawdę imponujące koło.
Nie ma jednak co się dziwić. Podążanie według ściśle określonych zasad jest… nudne. To monotonny i uciążliwy proces. To nic fajnego. Nie jest „sexy”. Nie wrzucisz przecież na instagrama tego, że jak stary dziad znowu idziesz spać o 21, bo masz z samego rana robotę do zrobienia. Zazwyczaj już na początku drogi okazuje się, że podoba Ci się wizja osiągnięcia celu, jednak sam proces prowadzący do niego nie jest już taki przyjemny. Że są fajniejsze rzeczy do robienia.
Czy jest na to jakaś rada? Owszem, jest – zrozum, że w życiu nie zawsze chodzi o to co zapewnia Ci dobre samopoczucie (chociaż social media notorycznie będą twierdzić inaczej). Że charakteru nie kształtuje się w życiu usłanym różami.
Ustal sobie jasne zasady gry i się ich kurwa trzymaj.
Czy to będzie łatwe?
Nie.
Ale to musi być trudne, żeby było cokolwiek warte.