Artykuły, Przemyślenia

Za słaba na zawody

Jestem za słaba na zawody.

Nie, nie jesteś. Na tym moglibyśmy skończyć, ale wiem, że warto wytłumaczyć wielu osobom, po co i dla kogo są zawody. Zastanowimy się też, po co w ogóle trenujemy.

Wiele razy słyszałam od osób trenujących trójbój, że pojadą na zawody dopiero, gdy będą osiągać “zadowalające wyniki”. Zdradzę Ci sekret: wyniki nigdy nie będą zadowalające, zawsze będziesz chciała więcej. Zadowolenie z podniesionego ciężaru trwa zwykle kilka sekund, może kilka godzin. Oczywiście jest to wspaniała chwila, ale bardzo krótka.
Zazwyczaj, gdy już podniesiesz ten wymarzony ciężar, zaraz chcesz więcej. Wyznaczasz kolejny cel.

To bywa bardzo uzależniające, ale też potrafi być destrukcyjne.
Dlaczego? Nakładasz na siebie presję. Czujesz, że ciągle jesteś niewystarczająca, za słaba. Nie potrafisz osiągnąć pełni szczęścia i satysfakcji ze swojego sportu. To bardzo często prowadzi do wypalenia i rezygnacji.

Wciąż porównujesz się do topowych zawodników. Wiesz, że są silniejsi od Ciebie, i wciąż czujesz się za słaba. Tak na marginesie – zawsze znajdzie się ktoś silniejszy. Jak nie w Polsce, to gdzieś na świecie. Ale jakie to ma znaczenie? Może kiedyś i Ty będziesz najsilniejsza – przez chwilę, dopóki ktoś nie pobije Twojego wyniku. Zazwyczaj ta chwała nie trwa zbyt długo.

Bardzo często zapominamy, że najlepsze porównanie to Ty z przeszłości kontra Ty z teraźniejszości. Zapominamy, dlaczego w ogóle trenujemy ten sport. Co nas w nim urzekło, dlaczego daje nam radość?
No właśnie dlatego, że możemy ciągle stawać się lepsi. Nie lepsi od innych, ale lepsi od siebie samych.

W trójboju mamy bardzo mierzalne efekty naszej pracy – kilogramy na sztandze i zbudowane mięcho. Ale najważniejsze są nasze doświadczenia i emocje, które przeżywamy dzięki temu, co robimy. Tego nikt nam nie zabierze.

Wiem, że ludzie startują z różnych powodów. Ale warto zastanowić się, czy te motywacje są zdrowe. Czy działają na naszą korzyść, czy raczej podkopują nasze poczucie wartości?

Jeśli startujesz tylko po to, by być lepszą od innych, albo dla medali – co będzie, gdy ktoś zrobi lepszy wynik? Co, gdy nie przebijesz tej “ściany”? Zacznie się frustracja. Czasem trzeba się cofnąć i popracować nad zaniedbaniami. Trójbój szybko to weryfikuje.

Jeszcze gorszy scenariusz to dążenie do bycia NAJLEPSZĄ. To moja choroba, którą długo pielęgnowałam. Ile kosztowało mnie to stresu, łez, nerwów… Ciągle goniłam za czymś, co mogło nigdy nie nadejść. Nigdy nie byłam z siebie w pełni zadowolona. Walczyłam sama ze sobą. Trójbój mnie weryfikował, ale nie chciałam odpuścić.

Na szczęście odnalazłam powód, dla którego kocham ten sport. Zrozumiałam i odpuściłam. Zrzuciłam z siebie presję. Po pięciu latach startów pierwszy raz powiedziałam sobie: “Jestem z siebie dumna.”
Mogłam to zrobić już na pierwszych zawodach. Życzę każdemu, by docenił siebie i swoją pracę. By dał sobie luz, nie wymagał więcej, niż jest w stanie osiągnąć.

Życzę tego każdemu – by docenił siebie, swoje osiągnięcia i to, co już wypracował. Dajcie sobie luz. Nie oczekujcie od siebie więcej, niż jesteście w stanie zrobić. Pracujcie, bawcie się życiem, treningiem i zawodami. Róbcie to przede wszystkim dla siebie.

Ostatnio, rozmawiając z moimi zawodniczkami, usłyszałam:
“Ale po co mam jechać na zawody, skoro i tak nic tam nie zajmę?”
Powiedziała to dziewczyna, która tak naprawdę jeszcze zawodniczką nie jest, bo nigdy nie startowała w żadnych zawodach.

Zawsze w takich przypadkach mówię, że warto pojechać chociażby na przetarcie. Zobaczyć, jak wygląda świat trójboju, jak wyglądają zawody od strony zawodnika. Sprawdzić, czy to w ogóle Ci się podoba. Jak bardzo to potrafi być męczące, stresujące, a jednocześnie emocjonujące i wspaniałe doświadczenie.

Jeśli będziesz czekać na wyniki godne medalu, a potem pojedziesz na swoje pierwsze zawody, może się okazać, że nie zrobisz tych określonych wyników. Jeśli nie wiesz, czego spodziewać się na zawodach, nie jesteś w stanie przewidzieć trudności, jakie mogą Cię spotkać na starcie. Ja nazywam to “trenowaniem zawodów”.

Zupełnie inaczej jest oglądać zawody, a inaczej być zawodnikiem. Na swoich pierwszych zawodach wiedziałam tylko, że mam podnosić ciężar i zrobić rekord Polski. Na rekordzie mnie odcięło – i cały cel zawodów poszedł w piach. Ale podniosłam! Tylko że nie zaliczyłam…
Ten pierwszy start zapadł mi w pamięć. Był dla mnie ogromnym stresem. Na kolejnych zawodach, przy 6 z 9 podejść, posikałam się na pomoście. To był stres plus początki problemów z wysiłkowym nietrzymaniem moczu.

Mimo to, nawet nie myślałam o rezygnacji ze startów. Było tyle pozytywnych aspektów, że przyćmiły te negatywne doświadczenia. Problem tkwił w tym, że wciąż miałam wobec siebie zbyt duże oczekiwania, co dokładało mi stresu. Poza tym, byłam kompletnie nie wytrenowana w startowaniu. Nie potrafiłam opanować emocji ani cieszyć się tym wspaniałym wydarzeniem, jakim są zawody.

Każdy kolejny start był dla mnie coraz mniej stresujący, bo wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Wiedziałam, co może nie zależeć ode mnie, a mimo to wpłynąć na moje samopoczucie czy formę. Mogłam dzień przed startem wyobrazić sobie dokładnie, jak będą wyglądały zawody – od wejścia na halę po każde podejście na pomoście. Dzięki temu zaczęłam czuć się na zawodach jak w domu. Zaczęłam je traktować jak najcięższy trening przygotowań z całą trójbojową Polską.

I właśnie! Kolejnym wspaniałym aspektem zawodów są ludzie. Na co dzień mało kto ma możliwość trenować w sekcji trójboju albo wśród osób, które dzielą tę samą pasję. Trójbój to sport niszowy na typowych siłowniach. Zawody dają możliwość poznania ciekawych ludzi, nawiązania nowych znajomości, dzielenia się emocjami i doświadczeniami oraz nauki od silniejszych, by stawać się lepszym.

Na zawodach możesz poznać swoje granice i słabości. Na treningach zwykle nie dochodzisz do takich granic, gdy ktoś musi zdejmować z Ciebie ciężar. Dzięki zawodom dowiesz się, co poprawić w przygotowaniach, by mimo wszystko podołać obciążeniom i dalej przepychać.

Na zawodach idziesz na całość. Ja jako trener zawsze mówię dziewczynom:
“Na treningu trenujemy zachowawczo. Na zawodach idziemy po wszystko.”
To tam grind jest dozwolony, a nawet wskazany. To właśnie maksymalny ciężar pokazuje Twój charakter.

Jeśli jeszcze Cię nie przekonałam, że warto startować niezależnie od wyników, to mam jeszcze jeden argument: zajawka i determinacja do treningów.
Start w zawodach dostarcza tyle emocji, że możesz złapać jeszcze większą zajawkę do tego sportu. Możesz wkręcić się na maksa. Zobaczysz, na jakim poziomie jesteś, i zapragniesz więcej. Będziesz chciała się rozwijać, by przesuwać swoje granice. Dzięki temu staniesz się lepszym sportowcem. Aż w końcu zaczniesz stawać na podium. Ale to będzie tylko dodatek. Będziesz dumna z tego, co wypracowałaś. Będziesz dumna z siebie.

Nie medale, ale doświadczenia. Kawałek metalu nie uczyni Cię lepszym człowiekiem. Twoja praca to zrobi.

Pozdrawiam cieplutko,
Wiki