W świecie trenerskim w większości zgadzamy się ze sobą w ok. 90% metodologii treningowej. Jest jakaś periodyzacja, indywidualizacja planu treningowego, podzielenie go na konkretne bloki, rotacja ćwiczeń akcesoryjnych, analiza słabych ogniw z priorytetyzacją ich poprawy, GPP i tak dalej. U każdego dobrego kołcza wszystkie te rzeczy znajdziesz gdzieś w planie. Każdy trener ma za zadanie zoptymalizować proces budowania siły zawodnika, przy tym możliwie jak najlepiej unikając kontuzji. Urazy się zdarzają i będą zdarzać, ale szansę ich wystąpienia można zdecydowanie zredukować przy umiejętnej pracy trenerskiej, np. odpowiednim doborem ćwiczeń, metodami treningowymi, kontrolą techniki itd.
W 10% się różnimy. Jedni lubią box squat, westside, czapki w ognie, amoniak dożylnie, kurwy i koks na każdych zawodach. Drudzy oceniają rpe z kątomierzem, liczą prędkość zwarcia łopatki w rotacji i na trening chodzą z komputerem do sprawnego prowadzenia excela treningowego. Dwa skrajnie różne światy, zgadzające się ze sobą w aż 90%. Każdy chce osiągnąć to samo, różnymi metodami. Wraz z sukcesami i porażkami torują sobie drogę ku osiągnięciu lepszego wyniku, spędzają mnóstwo czasu na analizach techniki, planów. Wstają rano i kładą się spać myśląc o trójboju – jak to wszystko robić lepiej. Prawdziwi sportowcy, ludzie których pasję widać w oczach. Uważam, że w Polsce mamy paru takich ludzi, część z nich miałem przyjemność poznać osobiście.
Często słyszymy o górowaniu ciężkiej pracy nad wymyślnymi metodami. Słyszymy, że trzeba przerzucać żelazo jak poparzony i to nam da progres, a nie siedzenie przy komputerze z kawką czytając 50tą książkę o trójboju. Rozumiem, z czego te zdania się wywodzą, ale nie mają dla mnie sensu. Ciężka praca i inteligentnie zaplanowany system treningowy wcale się przecież wzajemnie nie wykluczają. TRENING BEZ CIĘŻKIEJ PRACY, DOBREGO JEDZENIA I SNU NIGDY NIE BĘDZIE DOBRY. Choćby 20 naukowców pisało metodę pod danego człowieka, bez jego starań będzie to plan do wyrzucenia. Dużo zaparcia, pasji i pracy ze strony zawodnika oraz trenera przy prostej metodzie treningowej opartej na mądrej progresji będzie zawsze dawało efekty. Co może potwierdzić ekipa Potwory Tybory.
Jako sportowcy zawsze szukamy jednak jak można coś zrobić lepiej. Każdy, bez wyjątku szuka swojej drogi do wielkości, z każdej możliwej strony. Dlatego właśnie skupiamy się na optymalizacji procesu treningowego, żywienia, snu, mentalu i mnóstwa innych parametrów, które definiują dobrego zawodnika. Szukamy wiedzy ze wszystkich dziedzin nam przydatnych, tak żeby o 1% poprawić nasze przygotowania do zawodów.
Dlatego właśnie pochylamy się nad tyloma informacjami, szukamy lepszych ćwiczeń, metod, analizujemy procesy zachodzące w naszym ciele, pracujemy nad balansem całego układu, jeździmy z zawodnikami do fizjoterapeutów, niekiedy spędzamy wiele godzin nad raportami i planami, czytamy książki i artykuły, oglądamy materiały na youtubie, rozmawiamy z innymi trenerami o ich doświadczeniach i zbieramy własne.
Bazą zawsze będzie zaangażowanie, ciężka praca i dyscyplina. Dla dobrego trenera, zoptymalizowanie procesu treningowego choćby w 5 procentach powinno być warte setek godzin spędzonych na szukaniu lepszej drogi.
Jako trenerzy na pewno się różnimy i widać to gołym okiem. Nie trzeba sokolego wzroku żeby zauważyć w Polsce pewnego rodzaju podział na “obozy”. Jedni robią tak, więc oni są super, a drudzy już tak nie robią, więc oni są zjebani. W tej naszej drodze do wielkości zapominamy, że obok nas idą inni pasjonaci, tak samo kochający ten sport jak my.
O wyższości metod powinny świadczyć wyniki i progres zawodników, a nie komentarze w internecie. Pracujemy z tymi samymi intencjami i używamy podobnych metod. Zamiast wytykać sobie błędy i podstawiać kłody pod nogi powinniśmy się od siebie nawzajem uczyć, wymieniać doświadczenia i rozwijać pasję.
Zajmijmy się dźwiganiem i wkładajmy w to serce, a reszta się sama ogarnie.
Pozdro,
Trabant