Trening

Nawyk ponad wszystko

10 000 godzin, prawie 417 dni nieprzerwanej pracy. Tyle czasu potrzebne jest, by stać się globalnym ekspertem w danej dziedzinie. Kilkaset tysięcy zakładań pasa, ustawień pozycji i w końcu podejść, kilkaset tysięcy praktykowanych i analizowanych ruchów, które przechodzą w nawyk. O tym ostatnim wspominałem przy okazji tego artykułu, jednak w nieco innym kontekście. Dziś skupię się nie na pewności we własne możliwości, ale nad nieustającą pracą nad formą.

Podczas podejść maksymalnych czy startów na zawodach, kiedy świadomość jest wyparta przez buzującą w żyłach adrenalinę, nie ma możliwości świadomego kontrolowania boju. Pod wpływem tak stresogennego bodźca, jakim może być np. ćwierć tony ciało wchodzi w tryb, który umożliwił przetrwanie naszym przodkom – “walcz albo uciekaj”. Ów tryb nie przewiduje możliwości analizy sytuacji – cała uwaga i energia skupiona jest albo na dawaniu dyla, albo na walce z zagrożeniem. Nie inaczej jest przy ciężkich podejściach. Twoja podświadomość nie widzi ciężaru jako możliwości zdobycia chwały i przezwyciężenia własnych ograniczeń – dla niej jest to cholernie duży ciężar, który chce Cię wprasować w ziemię. Dlatego krytycznie ważne jest nauczenie swojej podświadomości jak ma się bronić.

Niezależnie od ciężaru, każde powtórzenie ma wyglądać dokładnie tak samo. Nieważne czy sztangę zdobi 60 czy 300 kilogramów, żadne nie może być dziełem przypadku, a świadomie wypracowanym ruchem, który powtarzany bez końca stanie się tak naturalny jak jedzenie widelcem. Utrzymywanie tej samej techniki podczas rozgrzewki ma jeszcze jedną zaletę – przeciera połączenia neuromuskularne oraz stymuluje tkanki odpowiedzialne za dany ruch, co stopniowo przygotowuje  ciało do ciężkiego dźwigania (dlatego kluczowym elementem rozgrzewki atlety jest stopniowa progresja ciężaru).

 Nawyk objawia się jeszcze w jednym aspekcie – rytuale. Rytuał to charakterystyczne ruchy i zachowania, które atleta wykonuje przed podejściem. Fantastycznym przykładem w tym miejscu jest Mike Tuschcherer i jego mini rytuał przed martwym ciągiem:

Uważam Mike’a za jednego z najlepszych technicznie deadlifterów. Jego ciąg jest majstersztykiem – fantastyczna dźwignia, pozycja, jednym słowem u niego wszystko działa jak należy w najdrobniejszych detalach. Rytuał przed samym ruchem również nie jest bezcelowy – wszystkie czynności, jakie Mike wykonuje przed ostatnim wdechem i zaciągnięciem, to mentalne przygotowanie do boju. Ciało nauczone jest, że cała ta sekwencja jest wstępem do martwego ciągu. Sam Mike rozbrajająco stwierdza, że nie zna dokładnie działania tego mechanizmu, jednak wiele osób (w tym ja) potwierdza pozytywny wpływ tegoż przed samym bojem. Zdaje się on przygotowywać do niego zarówno psychicznie jak i fizycznie, a przez to wykonać owy w ten sam, wyuczony sposób. Nawyk ponad wszystko.

Ze sportowym pozdrowieniem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie będzie publikowany.